Wywoływanie duchów

Celowo pomijam społecznikowsko-aktywistyczny kontekst całego przedsięwzięcia. Dla twórców to pewnie naczelna wartość filmu: ćwiczenia z pamięci, wsłuchanie się w głos odchodzących w zapomnienie
Zaczyna się grzecznie – od starczych twarzy w kadrze i ich urywanych wspomnień w głośnikach. To byli robotnicy warszawskiej fabryki Ursus. Niegdyś ikona polskiego przemysłu, dziś stała się synonimem transformacyjnych zmian i zrównanym z ziemią symbolem upadłej klasy robotniczej. O jednym z największych zakładów produkcji traktorów w Europie emeryci mówią w żołnierskich zdaniach. Wylewne emocje zostają zastąpione garścią chlubnych statystyk. Poorane zmarszczkami, ogorzałe oblicza emerytów komunikują więcej niż tysiąc słów. Energia ich ruchów każe wyobrażać sobie, ile procent normy byli w stanie dawniej osiągnąć. Pojedyncze komunikaty wielu osób składają się na samouzupełniającą się, na poły smutną, opartą na wzajemnej więzi, kolektywną opowieść z innej epoki. Poezji w niej jak na lekarstwo.

Nie mija chwila i przenosimy się do filmu Xaviera Dolana: twarz w kadrze gwałtownie się oddala, kadr nabiera blasku, kamera dostosowuje rytm do ruchów starego pracownika, wyłuskując go z tłumu, by zaraz spojrzeć na niego z dalekiego nieba – jak na owadzią pracownicę kierującą się w stronę fabrycznego mrowiska. To tutaj, bo gdzieżby indziej, odbędzie się spirytystyczny seans. Przeszłość na chwilę odżyje. Stęsknieni za dziełem życia robotnicy wkroczą w – częściowo już nieistniejącą – topografię fabryki i na nowo odegrają zestaw gestów i tytułową symulację przemysłowych dźwięków. Zrobią to bez rekwizytów, na scenie z ruin. Starzy "Stalkerzy" zwiedzą polski Czarnobyl. Z kadrów zaiskrzy absurdalna poezja, a z głośników zacznie się sączyć dźwiękowy performance złożony z rytmicznego elektro-ambientu i nabierających energii głosów byłych przodowników pracy. Przy tym akompaniamencie duchy zostaną przywołane: kolorowe traktory Ursusa raz jeszcze włączą zapłon i wykonają choreografię, jakiej jeszcze nie było. Chocholi taniec? Raczej rytualne odzyskanie własnej podmiotowości!

Gdybym miał pójść na łatwiznę i opisać sumę podobieństw, na które składa się 61-minutowa "Symfonia fabryki Ursus", zacząłbym od twórczości Tony'ego Gatlifa. To łatwy strzał: jak w "Vengo" czy "Exils", u polskiej artystki i animatorki Jaśminy Wójcik i Dominika Strycharskiego (muzycznego mózgu przedsięwzięcia), dźwięk kształtuje coś w rodzaju eksperymentalnej, autorskiej frazeologii i stanowi odbicie wnętrz stęsknionych za przeszłością bohaterów. Druga, znacznie bliższa – kto wie, czy nie chlubniejsza – konotacja to dokumenty kreacyjne Bogdana Dziworskiego. Pokrewna (choć znacznie lepiej reagująca na przebodźcowanie odbiorców) wizualna wrażliwość; porównywalna moc utrwalania nam w głowach obrazkowych kompozycji; to samo wyczucie wewnątrzkadrowego absurdu; ten sam wreszcie temat. Tak jak krótkometrażowe "Kilka opowieści o człowieku" i "Szapito", "Symfonia..." artystami czyni weteranów bezgranicznie kochających swoją pracę. Podobnie jak czynił to Dziworski, Wójcik (ze scenopisarską pomocą Igora Stokfiszewskiego) pasję bohaterów zamienia na ekranie w sztukę.

Celowo pomijam społecznikowsko-aktywistyczny kontekst całego przedsięwzięcia. Dla twórców to pewnie naczelna wartość filmu: ćwiczenia z pamięci, wsłuchanie się w głos odchodzących w zapomnienie bohaterów zaprzeszłej prosperity, ich ponowna integracja i próba wyciągnięcia drzemiącego w nich potencjału. W trakcie seansu wielowarstwowość tego wyczynu nie zaprzątała mi jednak głowy – niczego o niej nie wiedziałem. Moja ignorancja wzmocniła cudowną niedorzeczność oglądanych obrazów i dźwięków (tak, u Wójcik dźwięki się ogląda!). Ekspresyjna forma filmowa każe mi powiedzieć bez żadnej przesady: taki film nakręciłby sam Dżiga Wiertow, gdyby zamiast odwzorowywać codzienność, postanowił opowiedzieć o traktorach, które tańczą.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones